poniedziałek, 23 lutego 2015

Kobieto!

Trochę przedwcześnie jak na dzień kobiet ale już niedługo... Taki się uroił utwór w głowie zmontowany z kilku przemyśleń o dzisiejszych kobietach. Kolejny z cyklu: "Bajki dla dorosłych i tych, którym się wydaje, że są dorośli".


Kobieto!

Ty! Która dajesz życie i rozkosze.
Nie uznaj tego za marionetkowość, lecz za prawość bytu swej duszy.
Boś poza ciałem chutliwym, dostojnością piękna.
Tak też traktuj siebie, z godnośćią, bo twa cecha.
Nie gardz swym ciałem, dając dostęp każdemu do cnót.
Przygody są dobre, ale dla dwóch osób.
Ledwoś do pięt dorosła, a już chcesz mamić.
Wiek nic nie znaczy, lecz damą niech będą damy.
Prostytuować się - to marność, zamiast krwii - to szambo.
Wystrzegaj się nas, nie bądz łatwą.
Adoratorów, w świecie możesz mieć stado.
Lecz wybierz sobie tych, którzy watahy nie zasilają.
Którzy narcyze, będą Tobie rwali.
Bądz mądrą, wyrozumiałą, wierną dla braci.
Nie daj się obrażać, jak trzeba uderz wojowniczo.
Choć i tak będziesz mieć tych, którzy staną za Tobą oddając cios.
Opiekuj się tak byś dotykiem leczyła.
Nie daj się stłamsić, boś większa w siłach.
Nie jesteś własnością, ani rzeczą nabytą.
Nie jesteś naczyniem na spermę, ani niewolnicą.
To Ty masz uczyć miłości, tych jej pozbawionych.
Jak i wszczepiać ją, od pierwszych bólów poronnych.
Bądz kobietą sukcesu, nie zwykłą kuchtą.
Osiągaj więcej niż zwykli ludzie muszą.
W godach kieruj się inteligencją.
By dorównała Twojej, i niwelowała sprzeczność.
Wybranka swego serca miej jednego na życie.
Byś była pewna go, bez wachania dzieląc z nim swoje.
Lecz jeśli gdzieś, jeszcze ktoś jest z sercem dla Ciebie.
Nie ganiaj go, lecz przyjmuj w swe szczęście.
To Ty masz w świecie, rolę najważniejszą.
By artystę karmić natchnieniem zewsząd.
Być może ważne jest to jak dziecka wychowanie.
Tak samo też uczuć w to wkładanie.
Bądz matką pokoleń i matką artyzmu.
Dla genów i piękna kunsztu twych rysów.
Sama też bądz artystką utrzymując w nas te uczucia.
Bez których pusta byłaby każda dusza.
Twórz razem z nami - miłoscią, rozumem i kończynami.
Bądz boginią, między bogami.
Męża nie zdradzaj, to jego wybrałaś.
By wspólne ognisko domowe z nim wytwarzać.
Bądz ostoją wszystkich przyjaciół.
Którzy przychodzą byś rozjasniła ich mrok jakoś.
Dzieciom pokazuj to co najwazniejsze, okazuj im serce, pamiętaj, że to istoty czujące.
Daj im wrażliwość, by kiedyś to one, przesłały komuś (może Tobie) ciepło gorące.
Dbaj o siebie, eksponuj swe piękno.
Lecz nie kusząc jak diabeł, a pod zazdrość monumentom.
Nie bądz laleczką, sama się organizuj.
Lecz nie odrzucaj pomocy i nie pysznij się korzyścią.
Bądz wzorem dla córek, oddaniem dla synów.
Niech świat Cię podziwia, przez dobroć Twych czynów.
Nie łajdacz się kazirodczo, pochopnie się nie mnóż.
By życie goryczą nie zwaliło Cie z nóg.
Łajaj to co chore, patologii nie tykaj.
Zawsze pomagaj ludziom w złych chwilach.
Nie bądz znów sztywna, choć gorset luzuj z umiarem.
Ucz szczęścia pechowców, ożyw w nich wiarę.
Dom Twój niech będzie, przyjemną przystanią.
Do której każdy przychodzić będzie, na długo zostając.
Więzi rodzinne przedłużaj, pogrubiaj.
Bys mogła w niejedno serce się wsłuchać.
Jak córka, jak siostra, jak matka lub babka.
Kuzynka, szwagierka, ciotka, nie ważny tytuł bo tak samo ważna.
Jesteś bohaterką, tyloma bólami znaczona.
I zbrodniarką poniekąd, gdy o Ciebie toczy się wojna.
Jednak heroiczna twa postawa i godna podziwu.
Taką bądz matroną w swym skromnym byciu.
W szacunku zasług, kobieta jest w naszym centrum.
Nie bądz ideałem bo ideału jest w brud.
Jesteś ideałem gdy omijasz ogół.
W świecie nieczystym, tak mało prawdziwych kobiet.
A przez ten wiersz, oby były na swym tropie.

By: Tobiasz Kruk

niedziela, 8 lutego 2015

Słoik Szczęścia

Kto czytał "Jedz, módl się, kochaj" autorstwa Elizabeth Gilbert, pewnie od razu skojarzy z tym tytuł mojego wiersza... Przyznam, że sam nie czytałem tej książki (bardzo rzadko sięgam po literaturę kobiecą) ale sam pomysł jest jak najbardziej inspirujący. Dowiedziałem się o projekcie "Słoik Szczęścia" niechcący i stoi taki przy oknie już miesiąc, zapełnia się a Ja mam w nim zapisane chwile, których pewnie normalnie bym nie zauważał. No i dziś całe zamieszanie z moim słoikiem po dżemie truskawkowym skłoniło do tego rozważania.


Słoik Szczęścia

Nie jestem szczęśliwy, bo mam wielkie wymagania.
Przykra sprawa, za dużo od siebie oczekuje.
Życie marnuje, na przykrościach niepowodzeń.
Nie wychodzę, poza margines błędów.
Zaczynam myśleć według, prawideł sił przyciągania.
Smutkowi odmawiam, szukając skarbów na mapie.
Teraz się trapie, by najwięcej szczęść zebrać.
Może jak z cebra, się leje a nie dostrzegam.
Chwila jedna, zapełnia mój słoik szczęścia.
Tak wielka nadzieja, gdy małe rzeczy cieszą.
Dzień w dzień mierzą, mój świat uśmiechem.
W imię pocieszeń, chwytam za słój po dżemie.
By to co cieszy mnie, smakowało słodko.
Krótką notką, zapisuje skrawek kartki.
Opisując ćwiartki, radosnych odczuć.
By sobie pomóc, widzieć że nie jest zle.
To słowa śle, to tworze twory.
Angażuje się w nikiforyzm, to znów kogoś chcę uszczęśliwić.
Muzę odwiedzić, stać się lepszym.
Z tych wierszy cieszyć, okazać serce.
Wyciągać konsekwencje, toksycznych omijać.
Szukać nowych wyzwań, i nieprzeżyte przeżywać.
W sobie odkrywać, nowe zdolności.
Szukać światłości, gdzie ciemno szkodzi.
Dbać jak rodzic, o dobro swych godzin.
Zamiast epizodzik, grać w ludzkim życiu serie.
Wysyłać energie, i odbierać fale.
Zdjęcia zebrane, w albumach hodować.
Być kochanym i kochać, uśmiechać się częściej.
Brnąć choćby w zemście, do swego celu.
I w karteczkach wielu, takie monumenty.
Szczęścia fragmenty, na siedem połówek złożone.
Bezpiecznie umieszczone, w szklanym bukłaku.
Mowie sobie "niedowiarku", bo wcześniej nie widziałem.
Tyle maestr, jakie tworzyły małe szczegóły.
A tak cieszyły, teraz zamykam na pokrywę.
By ich funktywe, za jakiś czas poczuć.
Z tych owoców, już wiem doskonale.
Że szczęścia morałem, jest każdy dzień.
Nie trudno by ten zręb, miał pewien szpryc.
Jak po kolejnym dniu napiszę "nic", bo nie było szczęścia argumentu.
Lecz to tylko linoleum, w masie miękkiego puchu.
Przesitkowane w ruchu, w całym chwil roju.
A więc szczęście trzymamy w słoju, ogromnym i niezniszczalnym.
Chodzmy do pokoju, obok siadajmy, podzielmy się szczęściem z całego roku.
Wyczytujemy z karteczek tłoku, na oślep wybraną.
Chwilę spisaną, która w danym dniu dała nam szczęście.
Teraz wy ze mną się swym podzielcie, jutro założę kolejny słoik.
Który w skarbach życia postoi, i przypomni nam, żeśmy szczęśliwi.

By: Tobiasz Kruk

środa, 4 lutego 2015

Pełnia

Wczoraj z racji pełni księżyca ukazanej pod znakiem Lwa, napisałem wiersz, który miał zmusić "Fazowego" przyjaciela naszego nieba aby pozwolił mi spać...


Pełnia

Zza chmur wyjrzał, pod ciemnym płaszczem młodej nocy.
Dziewiętnasta wybiła i choć na jego powierzchni stopy.
Odbite w przebytych podbojach przypominają oczy.

Spojrzałem w górę, choć unosić głowę wysoko nie trzeba.
Bo nisko zawisnąłeś jak bania, na płaszczyznie nieba.
Aż rozjaśnia mi pod stopami zaśnieżona gleba.

Oho! Myślę... To dziś pospałem.

Nie oświetlasz jak słońce, lecz tarczę masz z magią.
Przez Ciebie bowiem ludzie wilkami się stają.
Gdy obok Ciebie gwiazda spadnie, marzenia się spełniają.

Patrząc na Ciebie, wiedziałem że ona jest ze mną.
Bo zawsze przy Tobie siedzieliśmy na zewnątrz.
Aż dziw, że Twój wizerunek dobrze się kojarzy dzieciom.

No Tak!

A Ja wolałbym być somnambulikiem.
Niż leżeć jak kłoda z otwartym okiem.
Nie dajesz snu, pilnując noce gorzkie.

Jesteś znakiem, że przyjedzie ciotka.
A nastrój pozwoli jej użyć młotka.
W takim nastroju broń by nie spotkać.

Ejże! Zajdz już...

Astrologowie chyba radzi, że Cię widać.
Ja byłbym rad gdybyś dał mi spać.
Pierwszy człowiek na Tobie mógł tam zostać.

Zrobiłby coś z twą mocą feralną.
Że taki ja - wrażliwiec nad to.
Przez Twe promieniowanie nie mogę zasnąć.

Ha! Wycwanie się zaraz!

Masz czarodziejki swe w pewnej kulturze.
Na szczęście one nie dadzą Ci umrzeć.
A Ja sprawię, że ujrzysz co zawsze dane mi ujrzeć.

Przez Twój płaszcz bledszy niż kość ludzka.
Daje na parapet wody pół kubka.
W moje okiennice już nie zapukasz.

A masz! Posmakuj swej broni!

No i Twój majestat tak pełny.
W tafli wody już zbledły.
Rozmyty jak mgławica - Twój krewny.

Odbija się Twoja wkurzająca poświata.
Jak w lustrze jakaś nie urodziwa facjata.
Razi Cię jak mnie zawsze, schowaj się w gwiazdach.

Odwrócił się tyłkiem!
Niech świeci gdzie indziej!
Wygrałem z nim jego własną bronią!
I tak go lubię... nie bardzo śpiąc!
A teraz zasypiam nareszcie!
Śpijcie spokojnie w tą pełnie!

By: Tobiasz Kruk