czwartek, 28 maja 2015

Tego się Nie Załatwi Wierszem

Natchniony pierwszym wersetem autorstwa Marcina Świetlickiego (polecam jego krótki wiersz "Zero Jeden") i dodatkowo zastanawiający się nad sensem twórczośći, spłodziłem kolejny wiersz ku moim wątpieniom...


Tego się Nie Załatwi Wierszem
 
Stracić Cię - nie do załatwienia wierszem.
Zbłaznić się - to już prędzej.
Dorosnąć - nie do załatwienia wierszem.
Wiersz może być dorosły.
Dla Ciebie zawsze będzie niedojrzałością.
Tak łatwo zranić słowem, a wiersz to zestaw słów.
Tak więc wierszem zabić można.

Wskrzesić - nie do załatwienia wierszem.
Wiersz dla mnie nie jest wierszem.
Dla mnie bywa on czymś więcej.
Zrozumieć to - nie do załatwienia wierszem.
Chciałbym zmienić się na lepsze.
Tego nie załatwię wierszem.
Chyba, że będą mi za nie płacić.

Ludzie uczuciem, wydawnictwa tantiemem.
Nie załatwię wierszem, problemów przyziemnych.
Bzdur, których w śmiechu do rozpuku, ogarniam tylko ja - nie załatwię wierszem.
Zrozumieć by być zrozumianym - nie do załatwienia wierszem.

Trudniej czytać, gdy piszą o Tobie.
Lepiej się utożsamić, niż wiedzieć, kto adresat.
Bo można w niesławie zginąć za pomocą wiersza.
Czemu poeci nie piszą spontanicznie?
A sprowadzeni do parteru przez emocje.
Tego nie dowiesz się z wierszy.
 
Więcej odwagi, nie dodadzą mi wiersze.
Tak jak pewności siebie.
Dumy, honoru, świętości wszechświata.
Nie doświadczę wierszem.
Chyba, że wygłoszę na wiece.
 
Pokochałem wierszem, lecz to inna, nie pojęta miłość.
A tej prawdziwej, mogę jedynie wiersze pisać... lecz nie chcę.
Nie załatwię wierszem, nic co dostaniesz za pieniądz.
Nie załatwię wierszem, by rządem był nierząd.
Nie załatwię wierszem równości.
Nie załatwię wierszem, politycznych mądrosci.
 
I nie uzdrowi wiersz, fizyki mej skazy.
Chyba nie mają wiersze, żadnych możliwośći.
Przynajmniej te moje, choć lepsze od pieśni.
Boję się tylko jednego, co przeraża bardziej niż śmierć.
Że stracę Cię w życiu, właśnie przez wiersz!
 
By: Tobiasz Kruk

sobota, 16 maja 2015

Koszmar Maturzysty

Matury to etap, który będzie nam towarzyszył chyba całe życie nie tylko jako uczniom ale i jako rodzicom. Mamy półmetek głównych sesji maturalnych... też miałem zdawać poprawkę z matematyki (humaniści chyba nie nadają się do działań matematycznych). Niestety mój sen proroczy dał mi plus i minus. Minusem był fakt iż fabuła snu wykrakała żałosne zrządzenie losu, przy którym jak debil nie zdążyłem na egzamin. A plusem był ten wiersz... Z dedykacją dla wszystkich maturzystów poprawkowych, tegorocznych i przyszłych!


Koszmar Maturzysty
 
Przedmiot ścisły.
Rozszerzenie, dodatkowe.
Pisemne usta.
Ustne pismo.
Istne piekło...

Trzy lata zmarnione, by klucz odnaleść.
Wez rozprawkę, broń boże interpretacje.
Kalkulator wyliczy Ci niewiadomą.
Chociaż nie wiesz ile wynosi "x" wciąż.
Na słuchance się skup.
Bo z makaronem w gębie, nie zrozumiesz większości słów.

Przygotowania we własnym zakresie.
Na dodatkowy, bądz korki wezmiesz.
Pytania zamknięte, coś ukrywają.
Otwarte zaś, zdrożnie hulają.
Wzór, wykorzystuj sumiennie.

Twoją dojrzałość oceniają modelem.
Nawet wiersze Szymborskiej rozumieją lepiej.
Komisja - to kooperacja, która ma misję.
Sprawdzić czy Twój prostokąt ma boki wszystkie.

Tej samej długośći, równe boki formy.
Obowiązkowo zaliczają normy.
Trzydzieści procent wystarcza.
Pewnie z trudnością przyjdzie na farta.

Miałeś na ustnym, z Polskiego prezentację?
Kupowano konspekt, teraz znikąd pytanie.
Podchodz, nie podchodz, będziesz studentem.
Jak nie zdasz o Twym losie ma decydować papierek?

Jest jeszcze poprawka lecz nie ma wakacji.
Wszyscy na wczasach, a Ty bierz się do nauki.
Albo za rok, kolejne podejście.
To samo gdy jeden przedmiot nie wejdzie.

Wyśpij się, bo jutro kpina dojrzałości.
Nie zapomnij "klucza", bo nikt Cię nie puści.
Jeśli się naumiałeś, co Ci przykazali.
Bierz czarny długopis, siadaj na gimnastycznej sali.

Wnet tam z oddali, tuż przy komisji.
Dziwny stwór, swą strasznością pyszni.
Powbijana ekierka, kątomierz, cyrkiel w głowę.
W arkuszu - odpowiedzi, brudnopis - zgubione.

Patrzy stwór na ucznia jednym okiem.
Bo w drugim, cyrkiel rusza się w strony obie.
Pokazuje mu lśniący, złoty klucz.
Gwałtownie ucznia łapie silny skurcz.

W bezruchu obserwuje stwora z komisji.
Ten jakby odczytywał jego myśli.
Przerazliwym głosem do niego powiada:
"Nie zdasz! Więc żółtodziobie Ci biada".

Otrząsnął się biedny uczeń przed salą.
Jeszcze nie wchodzą a mu odwagi mało.
Roztrzęsiony patrzy w około.
Taśma się cofa, wychodzi tyłem wolno.

Nie pojawisz się! - zarejestrowano przekaz.
Jakiś wir porywa, a w nim obraz potwora nęka.
Pobudka z wrzaskiem, jest w swoim łóżku.
Siódma zero, zero, zbieraj się powolutku.

Dojazd sprawdzony, trafisz na cito.
Linia dobrze znana, jak świńskie koryto.
Zdążysz się umyć, zjeść, ubrać.
Jednak jest stres, który nie puszcza.

Wciąż ten stwór, w pamięci zle nastraja.
"A jak nie zdąże? - to będą jaja".
Wyszedłwszy, złapany tramwaj.
Według planu! Jedz tramwajku, w tym trwaj.

Na moście, szybka w autobus przesiadka.
Droga przebyta, migusiem, jak spłatka.
Budynek szkolny, już wita swą flagą.
Tylko dziwne czemu ludzie nie przybywają.

Przy wejśćiu jak zwykle, wita pani wozna.
"A czemu Ty w garniturze?"- pyta zdziwiona.
Ten mówi, że maturę przyszedł zdać.
A ta, że wszyscy już zdali, a on musiał miesiąc spać.

By: Tobiasz Kruk