wtorek, 10 maja 2016

Równości

Bo ktoś kiedyś stwierdził, że uważam się za lepszego...


Równości

W czymże jestem lepszy od zwykłego łachudry, pijaka i nieroba?
W czymże jestem lepszy od wykształconego dziennikarza,
który piszę jak mu każą?
W czymże jestem lepszy od samotnej matki,
wychowującej trójkę dzieci?
W czymże jestem lepszy od bogacza
bijącego swoją żonę?
W czymże jestem lepszy od sparaliżowanego geniusza?
W czymże jestem lepszy od silnego, wysportowanego głupca?
W czymże jestem lepszy od złodzieja
z dobrym sercem?
W czymże jestem lepszy od dobroczyńcy 
zabierającego potrzebującym?
W czymże jestem lepszy od głodującego afrykańczyka?
W czymże jestem lepszy od eleganckiego prezydenta?
W czymże jestem lepszy od nieudacznika?
W czymże jestem lepszy od prawdziwego artysty?

A w czymże Ty jesteś lepszy
oceniając mnie jak pomyłkę porodu
nie zdzierając z siebie mojej skóry
i nie kochając mnie tak jak ja Ciebie?
Czy nie wstyd Ci tak jak mnie
by imponować tym, którzy mają mnie za ścierwo?

Czymże jesteśmy na tym wysypisku niedoskonałości
gdzie smród fałszu 
otula najprawszych ludzi,
za których ręce by potracić?
Taki sam jestem jak i tacy sami jesteśmy
by być takimi samymi...

Nie ma prawa lepszego ponad 
tych co w sobie lepszych 
z pokory nie widzą
a lepszymi nie będą Ci
co za lepszych się uważać będą
przed tymi, których chwalić przestaną
ponad siebie by równości od nich zażyć!

By: Tobiasz Kruk

środa, 4 maja 2016

Należność


Mimo, że słowo "należność" kojarzy mi się z systemowym przeliczaniem odprowadzanych przez nas kosztów, to słowo te stało się czymś co mnie dobiło.
Wierszy więcej, czytelników żadnych... Niektórzy "poeci" chyba w jakiejś czarnej dziurze publikują swoje twory...




Należność

Odwróciłem się nie wiem czemu
a ona mnie z błotem zmieszała
Należało mi się!

Nie wiem jak ją przeprosić
i czy to coś da w ogóle
kwiaty czekoladki a może pizza?
Należy jej się!

Na straty znów jestem spisany
i tym razem kompletnie nie wiem co się dzieje
idiota ze mnie jak tak można zjebać
więź która mi się nie należy!

By: Tobiasz Kruk

poniedziałek, 2 maja 2016

Śmieszny Wiersz


Już myślałem, że nie wrócę do formy... ale nie ja wróciłem do formy, tylko moje "śmieszne" wiersze...
Czy już wspominałem, że kocham moją Muzę?...
Kto jest w stanie przewidzieć czy jutro moja twórczość nie pójdzie się jebać z jakimiś innymi pomyłkami pisarstwa?




Śmieszny Wiersz

 Jestem śmieszny z tą swoją poezją.
Co chcę udowodnić?
Że wyciągnę z poezji jakąś
nieodkrytą jej część?
Nawet języka ojczystego nie znam.
A porywam się na pisanie.
Zastanów się co piszesz!

By: Tobiasz Kruk

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Niedostatek

Bardzo dawno mnie tu nie było.
Ale widzę, że nie tylko ja tu nie zaglądam... Było miło w moim życiu, dlatego nawet nie miałem kiedy tu zajrzeć.
Miło się skończyło... bądź kończy i kwestie niesprawiedliwości dnia codziennego opisałem w banalnym lecz jednak wierszu, mówiącym prawdę o dzisiejszym świecie.






Niedostatek
Podłość dnia codziennego
dopada człowieka szarego
nic nie znaczy bycie sobą
pod cen wegetacji osłoną
odpowiedzialny być musisz
gdy biedą się dusisz
masz ale nie jesteś
co masz? a kim jesteś?
Nie mając środków
nie majętnych osób
w świecie nie poważają
pieniądzom go powierzają
wartości tracąc
z ceną myląc wartość
pazerni na nią
swoją wartość cenią
a zajęciem zwą niewolnictwo
wolnością okazuje się lenistwo.
Życiem źli manipulują
potrzebami je wyjaśniając
ale czym jest potrzeba?
Jak życia się nie wybiera
nie ruszysz się nigdzie
nie płacąc za to że nawet idziesz.
Na podatki
śmiechnie afrykańczyk
najmądrzejsi przecie powiadają
że nic nie ma za darmo.
Kobiety nie utrzymasz
dziecka nie wychowasz
pieniądz nie gra roli
więc w świecie niewoli
stać Cię na wszystko
nie z portfelem a z walizką
chodzi biznesmen
bo jak zarabiasz masz inteligencję.
Inaczej student bez wykrztałcenia
lub masz zawód bez doświadczenia
a znajomości pociągają za sznurki
gonią się codziennie szczurki.
Na lewo kombinacje
tworzą z osiedli mieszczanie
gra o wielkie pieniadze
toczy wielkie porsche.
Kiedyś trzeba się ustatkować
rachunki co dzień oszacować
i po to tylko matematyka
i piorąca rozum polityka
piorunujące straty
gdy podliczy się vaty
nie systematyczne regulacje
uwiężą Cię artykulacją.
Prawdziwy życia sens
euro, dolar, pens
a ich wartość różna
w oparciu na innych walutach.
Cyfry w dowodach
i miesięcznych dochodach
mieć za darmo to śmiech
nawet gdy wygrana to pech.
Wczoraj miałeś mleko pod nosem
dziś drożyzna oznacza też koszer
mogę nie jeść lub się nie myć
ale bez banknotu nie da się nie być.
Kup ziemię która Cię przykryje
 lecz nikt opłat nie pokryje.
Śnią mi się liczby
nawet gdybym
miał ich krocie
a gdybym pławił w złocie
miałbym tytuł
bez niego też bym miał
ale jako społeczności chał.
Nie wprowadzą na salony
gdy jesteś bezdomny
lub nie dostałeś pracy
bo w nogach nie masz władzy
nie uznają Cię za artystę
będąc władzy antychrystem.
Mam dosyć świata który polegający
na człowieku pracującym
podczas gdy elita
to nietykalności przykład.
W systemie liczbowym
uporządkowanie nowych
er monetarnych
w siłach totalitarnych.
Nagość równa spłukaniu
bo pracodawca w spławianiu
jest swoistym arcymistrzem
nikt nie lubi rozliczeń
a kredyty zaciągnięte
by przykleić niby winiete
człowieka funkcjonującego
z przywilejami ubezpieczonego
i dlatego tylko że przystosowany
jesteś do pewnych umownych
elementów bez których
świat nie przyrównasz do ruin
bo nic nie znaczące
papierki i żetony - tak zwane pieniądze
podporą wszystkiego są okraszone
majątki zawszone
obligują Cię do stanu
banda baranów
ocenia dobrobyt plikiem banknotów
papierkami i wartością ich obrotów
takie nic a ma taką siłę
że bez tego wylecisz na ulicę.
Zastanawiam się przeto
i rzucam likwidacji weto
by nie być tak głupim aby swą niemoc
w życiu dyktował mi pieniądz!!!

by: Tobiasz Kruk

sobota, 31 października 2015

Ogrody Śmierci

Dziś Dziady, w stanach Halloween, jutro Wszystkich Świętych, a następnie Zaduszki. Piąson, który przydałoby się spędzić na myśleniu o śmierci, a tym bardziej o ludziach, którym nam ona zabrała. Z pamięcią o wszystkich, o których jestem w stanie pamiętać i o mojej jedynej kochance, która mi ich zabiera, dokładnie rok temu na cmentarzu w Batowicach powstał ten oto wiersz.

("Kuoleman Puutarha - Ogrody Śmierci" - Hugo Simberg)


Ogrody Śmierci

Memento Mori, Ars Moriendi
et
Danse Macabre.

Przy bramie do "ogrodów" - jarmark.
Kwiaty. Szklane lampiony. Cukierki?... Po co?
By osłodzić sobie życie?
Czy osłodzić martwym śmierć?
Do "ogrodów" wchodzi masa ludzi... Chwała im za pamięć.
Alejki. Zbiórka pieniędzy na ogrody we Lwowie.
Przy kaplicy. Syf.
Zapchane kosze na śmieci.
Listopad. Liście juz na ziemi.
Przewaga drzew iglastych.
"Ogrody" tak wielkie, że postawiono latryny.
Co rośnie w ogrodach, dawno umarło... umiera dalej.
Wyrosły grobowce, których korzeniem ciało bezduszne.
Ludzie przychodzą je pielęgnować.
Zasadzać kwiaty, palić lampiony, wbijać flagi od harcerzy.
Wspominać ciało gdy kiełkowało nim rozrosło się w korzeń.
Po "ogrodach" chodzą piękne kobiety.
Co jeśli byłyby martwe?
Umarłoby piękno.
Po "ogrodach" chodzą mężczyzni.
Nieokreśleni.
Co gdyby byli martwi?
Można byłoby ich określić.
Po "ogrodach" jeżdżą z wózkami.
We wózkach urocze dzieci.
Co gdyby były martwe?
Pękłoby serce rodzicom.
Po "ogrodach" chodzą starcy.
Przyciąga ich do ziemi.
Niedługo mogą być martwi.
Staną się korzeniami.
Gdy ciało traciło duszę, płakano.
W dzień świętych, uśmiechy.
A Ja chciałbym zobaczyć uśmiech na zdjęciach, grobowców gdy odwiedzam "ogrody".
Są też krypty, z urnami w środku.
W urnach, popioły.
Popioły, to ciała, które podczas bytu duszy, nie chciały być korzeniami, z których wyrosną grobowce.
Są też grobowce malutkie.
Zakorzenione dzieciństwem.
Korzenie to dzieci, które nie poznały jak to być kiełkiem.
W "ogrodach" lampiony nocą rozbłysły.
Tak pięknie, że aż śmierć to strojnisia.
Tak ciepło, bo płomień w lampionach zapalił pamięć.
Lecz są i grobowce, gdzie zawitała zimna ciemność, przykryta folią niepamięci.
Oj.
Przychodzą do "ogrodów", lecz gdy mój kiełek, zakończy swój byt, nie chcę być tu zasadzony by płachta nie okryła mnie zapomnieniem.
Szkoda tych grobowców... czyż nie zasługują na pamięć?
A śmierć upersonifikowana, pielęgnuje nas jako kiełki.

By: Tobiasz Kruk











poniedziałek, 19 października 2015

Nie Martw się

Zacząłem się martwić tym co pisać we wprowadzeniu...






Nie Martw się

Jutro będzie lepiej.
Chciałbym to usłyszeć.
Chciałbym też napisać coś, co poruszyłoby rzeszę.
Tak dziś skleić słowa zwięzłe, a jutro na murach czytać cytaty z siebie... lecz 
znów martwi fakt mnie,
że to naiwne marzenie.

Jutro będzie lepiej.
Chciałbym to usłyszeć.
Chciałbym też żyć z dumą i godnością.
By każdy dzień następny przychylił mi drogi z przyszłością.
Bym w oczy mógł spojrzeć rodzinie i przyjaciołom.
Być wzorem dla dzieci i pomocą dla młodzieży... lecz
martwi fakt mnie,
że jestem deprawującym pesymistą.

Jutro będzie lepiej.
Chciałbym to usłyszeć.
Chciałbym też nie opuszczać głowy, gdy błąd popełnię.
By dane było mi zastosować korektę.
Chcę być przecież odbierany, tak jak czynią me intencje... lecz
martwi fakt mnie,
że nie cieszę się dobrą reputacją.

Jutro będzie lepiej.
Chciałbym to usłyszeć.
Chciałbym też rozmawiać otwarcie z człowiekiem.
By nie oceniał mnie i nie bał się, że go ocenie.
Tak życzliwie wygadać się im bardziej mi bliski... lecz
wygadać się z tego co mnie martwi.

Poczuć objęcie ramion i uśmiech za głową,
dzięki któremu cieplej.
Entuzjastyczną mową,
powie mi: "nie martw się... jutro będzie lepiej".

By: Tobiasz Kruk







czwartek, 24 września 2015

Cyt

Nie wiedziałem, że tak długo mnie tu nie było... Tak jak pisałem wcześniej: tryb robota pochłania czas a teraz jeszcze bardziej. Dziś wyszarpałem bardzo ciężko z czeluści mej głowy wiersz adekwatny do mej "ciszy", jak i z dedykacją dla pewnej sytuacji, względem kogoś, którą jedynie sobie mogę podziękować... Pamiętajcie, nie żyjcie w ciszy!





Cyt

Nie ma słów.
Egzystujemy w próżni.
Tylko nie mów, ileśmy sobie dłużni.
Nie ma słów.
Po co komu one?
Rozumiemy się bez nich, o ile relacje zdrowe.

Mów coś... Mówisz do mnie, ale sama nic nie powiesz.
Mów coś... Znów powtarzasz, ale co mówić gdy się obrażasz?

Najłatwiej siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą.
Ominąć mimo uszu, to nie kwestią skromną.
Milczenie jest złotem, a i takem biedny.
Ubogi w Twój głos, kojący niczym śpiew syreny.
Bezszelestnie idziesz, omijając mnie jak strzygę.
Nawet kroki głuche masz - Ty to umiesz wzbudzić intrygę!
Bądź mi mimem, bo nie rozumiem bezruchu warg.
A ja odejdę na odległość, by się nie wstydzić Twych skarg.
Potrafiłem siedzieć bez słów, to mi naoczniało wartość.
Jak ciekawy człowiek jest, gdy ma w sobie nieśmiałość.
Ale teraz mnie zabija, nie wytrzymam w głuszy.
Zasialiśmy makiem, między sobą pole puszczy.

Najpierw wstaje niezręczna, by później padła grobowa.
Już jestem nie spokojny, bo tu znikąd ani słowa.
Krzyczeć muszę, aż gardło do zdarcia.
Stan "błogiej" jest kwestią samozaparcia.
Nie chcę jednak... nie potrafię, już żyć bez odzewu.
Nawet głupim byłoby pytanie "czemu?".

Więc skazujesz mnie na dożywocie ciszy?
Proszę! Mów do mnie, tylko Ty a niech zaniemówią wszyscy.
Nawet ja się odzywać przestanę, ale śpiewaj, że tak nazwę.
Śpiewaj mi, krzycz, marudź, czytaj!
Byleby mnie nie zabiła ta cisza.

Nie chcesz mówić? Nie mów - nie jestem tego godzien.
Ale chociaż napisz list, lub w elektronicznej poczcie.
Odczytam na głos i już mi zniknie.
A skrzynka odbiorcza czasem śmiesznie pyknie.

Hop-Hop! Wołam, ale nie wydobywam słowa.
Nie ma tu nikogo, tylko ta cisza goła.
Ponura jak żniwiarz, co przychodzi po duszę.
Chciałbym usłyszeć Twój dźwięk, w ciszy to najdroższy kruszec.
Tak tu monotonnie bez dekoracji dźwięcznych.
Ktoś kto by zagadał i rozmową mnie zadręczył.

 W segmentach niemej, brawurowej akcji.
Odnalazłem śpiączkę, w pustej, ciemnej kaźni.
Mam zakaz otwierania ust, prowokując dialogi.
W końcu bezdźwięk wieczny, a ten nader mnogi.
Więc morda w kuble, i nie ważę się odezwać.
I tak się boje, bo mógłbym Ci nerwy podeptać.
Płaczę też bez szlochu, bo zbyt głośny.
Łapię kapiące łzy, by nie uderzały podłoży.
Nie chcę rozgniewać, bo nad sztormem nie umiem panować.
A jednak trudno hałas ustabilizować.
Jestem tak bezsilny w stagnacji cichości.
Że już potulnie siedzę w tej otępiałości.
Tylko w środku mnie wyżera jak robal.
Fakt, że ten marazm, to moja własna wola...

A jak już zawołasz i ją przerwiesz
zaglądnij do mych koszar.
Zaszepcz przyjaźnie,
bym wiedział, że przysięgę milczenia znoszą...

Ciii-hoo-szaa!

By: Tobiasz Kruk